Dave już po chwili
znalazł się przy lekarzu i zaczął się wypytywać o zdrowie Meg. Melanie też się
jakby ożywił. Najwidoczniej chciała wiedzieć czy wszystko jest w porządku.
-I co? Jak poszła operacja?- spytał nachalnie chłopak wstając gwałtownie z krzesełka.
Melanie wstała powoli i także zbliżyła się w stronę lekarza. Jednak on nic nie odpowiadał. Stał z zaciętą miną zastanawiając się jak przekazać im to, co miał im do powiedzenia.
-Czemu pan nic nie mówi?! Co z nią jest? Kiedy będę mógł z nią porozmawiać?!- ponowił swe pytania podniesionym głosem.
-Ona... Obawiam się, że nie może jej pan zobaczyć.
-Ale jak to? Nie jest przytomna? Źle się czuje?- spytał lekko zbity z tropu.
Czemu oni nie mogą go do niej przepuścić? Przecież on chce z nią porozmawiać i spytać się, jak się czuje. I chce w końcu się dowiedzieć jak przebiegła operacja i czy nie było żadnych kłopotów.
-Nie... Ona...- usiłował mu wytłumaczyć lekarz, ale wtrąciła się Melanie:
-Dave pan doktor usiłuje ci przekazać, że...- głos jej się łamał okropnie. Przecież co by nie powiedziała, chłopak by się załamał. Nie mogła mu chyba rzec prosto z mostu co jest grane. Musiała go jakoś delikatnie naprowadzić na poprawną odpowiedź...
-Sens w tym, David, że ty jej już nie zobaczysz, bo ona... nie żyje...
Super, Melanie- pomyślała- To się nazywa delikatnie twoim zdaniem?! Boże, ty niedojdo!
David milczał. Rozszerzył gwałtownie oczy i nie mógł złapać oddechu. Poczuł, że coś się w nim wali. Tak jakby ogromny głaz go zmiażdżył. Jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Upadł na kolana. Z jego oczu popłynęły gorzkie łzy. Jak to ona... nie żyje?! Jej serce musi bić! Nie może mnie ot tak zostawić! Nie po tym, co razem przeszliśmy! Mieliśmy być na zawsze razem. Mieliśmy wziąć ślub... Dlaczego ona?
-Ale... Ale jak to? O czym wy mówicie?
-Dave... Przykro mi- powiedziała Melanie współczująco, a na jej policzek spłynęła pojedyncza łza. Podeszła do niego i położyła mu delikatnie dłoń na plecach- Podejrzewam jak się musisz czuć...
-Nieprawda! Nie wiesz, jak to jest! A najgorsze jest to, że to moja wina! To przeze mnie Meg odeszła i nigdy już nie zobaczę jej uśmiechu...
Strzepnął jej rękę, poderwał się i nie patrząc na nikogo pobiegł w kierunku drzwi oznaczonych 'Ostry Dyżur'. Lekarz próbowała go powstrzymywać, ale on się wyszarpnął i po chwili wkroczył do sali, w której na stole operacyjnym leżała blada dziewczyna. Była cała umazana krwią. W pierwszej chwili myślał, że się pomylił i że to nie Megan, ale gdy się uważniej przypatrzył zauważył pierścionek na palcu. Żal ścisnął go za serce, a wyrzuty sumienia powróciły.
Podszedł bliżej. Każdy krok kosztował go tak wiele. Bał się podejść. Ciągle miał nadzieję, że ona żyję, a im był bliżej, tym ta nadzieja coraz bardziej go opuszczała.
W końcu przystanął tuż przy samym stoliku i popatrzył z góry na dziewczynę, którą tak bardzo kochał. Łzy znowu mu popłynęły po policzkach. Przyklęknął przy niej i wziął jej rękę w swe wielkie dłonie. Nawet się nie wzdrygnął, gdy poczuł jaki bije od niej chłód. Była nienaturalnie blada.
Jak wampir- przemknęło mu przez myśl.
Zaczął całować ją delikatnie po ręce i wciąż powtarzał:
-Przepraszam cię, Megan. To moja wina. Przepraszam.
I płakał. Głośno łkał nie mogąc opanować swoich emocji. Do oczu cisnęły się co chwila nowe łzy, a żal i cholerny smutek nijak nie chciały przeminąć...
* * *
Dave został w szpitalu parę godzin. Nie mógł się pogodzić z tym co się stało. Cały czas miał nadzieję, że Megan wstanie i powie mu coś w stylu 'Chłopaku, ogarnij się! Przecież jestem tutaj z tobą!'. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Dziewczyna z Krainy Zmarłych nie powstała, a w sercu Davida pozostawiła po sobie rozpacz i cierpienie.
Przez kolejny tydzień Dave nie ruszał się z łóżka. Myślał i myślał coraz bardziej pogrążając się w smutku i żałobie. Zadręczał się ciągle tym, ze to jego wina. Czuł to po prostu. Gdyby nie był skończonym idiotą, który zaprasza dziewczynę na dach, aby jej wyznać uczucie- żyłaby teraz... Byliby razem tacy szczęśliwi. Czuł także, że jeśli kiedykolwiek dopadłby tego gnoja, który jej to zrobił, zabiłby go na miejscu. Nie ważne, że wsadziliby go za to do więzienia. Chciał się zemścić. Mógłby nawet dożywocie przesiedzieć w ciupie. Teraz wszystko dla niego straciło sens. Nie miał dla kogo żyć. Jedyne światełko w jego życiu odeszło. Stracił swoją podpórkę i teraz wylądował w najgłębszej otchłani jaka mogła istnieć, otaczając go ściśle swymi mackami. Ale David nie chciał się nawet z tego chaosu wydostać. Odpowiadało mu to. Gdyby zaczął myśleć racjonalnie, najprawdopodobniej strzeliłby sobie kulkę w łeb.
* * *
W środę- trzy dni po śmierci Megan- odbył się pogrzeb. Z początku Dave myślał, że się nie przełamie i nie będzie w stanie tam pójść, ale wiedział, że nie byłoby to stosowne. Tak więc ubrał się na czarno i poszedł na uroczystość kościelną. Ksiądz opowiadał jakieś rzeczy o śmierci, ale chłopak nie mógł się nad tym skupić. Wpatrywał się tylko tępo w trumnę. Do oczu cisnęły mu się łzy, ale postanowił nie płakać. Musiał się powstrzymać.
Po mowie księdza podszedł do pięknie zdobionej, drewnianej trumny i przyjrzał się z bliska Meg. Była ubrana w zieloną sukienkę, która mu się tak bardzo podobała. Zawsze mówił, że wygląda w niej jak mała wróżka; jego Wróżka Szczęścia. Sam pomógł jej wybrać tą sukienkę na bal szkolny. I wtedy łzy same popłynęły. Nie mógł ich już dłużej powstrzymywać. Dał całkowity upust swym emocjom. Ścisnął raz rękę Meg i pocałował ją delikatnie w czoło. Ostatni pocałunek. Było to dla niego wprost do nieuwierzenia... Jeszcze miesiąc temu był święcie przekonany, że będą razem na zawsze; do końca swych dni. A teraz... Wszystko się zawaliło w jednej chwili. Przed całą ceremonią chcieli mu oddać pierścionek zaręczynowy Megan, ale stwierdził, że chce, aby cząstka niego pozostała na zawsze z jego dziewczyną.
To tak, jakby umierała także pewna część mnie- pomyślał.
Obrzęd składający się z najbliższej rodziny i przyjaciół Meg ruszył w stronę cmentarza. W tle leciała jakaś muzyka żałobna... Dave szedł w pierwszym rzędzie patrząc zamglonym wzrokiem w stronę trumny. Szli powoli, a wkoło panowała ponura atmosfera. Rodzice dziewczyny łkali cicho na uboczu. Nie mogli pogodzić się ze stratą córki tak samo jak David. Jej ojciec powiedział chłopakowi, że to nie jego wina, i że nie mają do niego pretensji, ale on i tak miał wyrzuty sumienia. Mogli mu mówić, że on się do tego nie przyczynił, ale Dave czuł się tak, jakby to on do niej strzelał.
Gdy chłopak patrzył, jak trumna wraz z Megan opuszczana jest do rowu przeraził się. Chciał wskoczyć razem z nią, lecz nie mógł poruszyć nawet najdrobniejszą częścią swojego ciała.
Po piętnastu minutach wygłaszania mów tłum zaczął się rozchodzić. Nim Dave się spostrzegł nikogo nie było na cmentarzu. Zmierzch już dawno zapadł. Należałoby pójść do domu.
Spojrzał jeszcze raz na grób. Na tablicy było zdjęcie Megan. Sam je zrobił... Doskonale pamiętał ten dzień. Jej ostatnie urodziny... Pstryknął jej kiedy się śmiała z jakiegoś kawału... Wyszła tak słodko. Zalała go kolejna fala bólu. Przeczytał inskrypcje nagrobną:
'Śpieszmy się kochać ludzi- ta szybko odchodzą'. Poczuł się wstrętnie. na nic lepszego ich nie było stać. Jakież to pospolite! A przecież Megan z pewnością zasługuje na coś więcej.
Ostatnie spojrzenie na grób i już go nie było...
_____________________________________________
-I co? Jak poszła operacja?- spytał nachalnie chłopak wstając gwałtownie z krzesełka.
Melanie wstała powoli i także zbliżyła się w stronę lekarza. Jednak on nic nie odpowiadał. Stał z zaciętą miną zastanawiając się jak przekazać im to, co miał im do powiedzenia.
-Czemu pan nic nie mówi?! Co z nią jest? Kiedy będę mógł z nią porozmawiać?!- ponowił swe pytania podniesionym głosem.
-Ona... Obawiam się, że nie może jej pan zobaczyć.
-Ale jak to? Nie jest przytomna? Źle się czuje?- spytał lekko zbity z tropu.
Czemu oni nie mogą go do niej przepuścić? Przecież on chce z nią porozmawiać i spytać się, jak się czuje. I chce w końcu się dowiedzieć jak przebiegła operacja i czy nie było żadnych kłopotów.
-Nie... Ona...- usiłował mu wytłumaczyć lekarz, ale wtrąciła się Melanie:
-Dave pan doktor usiłuje ci przekazać, że...- głos jej się łamał okropnie. Przecież co by nie powiedziała, chłopak by się załamał. Nie mogła mu chyba rzec prosto z mostu co jest grane. Musiała go jakoś delikatnie naprowadzić na poprawną odpowiedź...
-Sens w tym, David, że ty jej już nie zobaczysz, bo ona... nie żyje...
Super, Melanie- pomyślała- To się nazywa delikatnie twoim zdaniem?! Boże, ty niedojdo!
David milczał. Rozszerzył gwałtownie oczy i nie mógł złapać oddechu. Poczuł, że coś się w nim wali. Tak jakby ogromny głaz go zmiażdżył. Jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Upadł na kolana. Z jego oczu popłynęły gorzkie łzy. Jak to ona... nie żyje?! Jej serce musi bić! Nie może mnie ot tak zostawić! Nie po tym, co razem przeszliśmy! Mieliśmy być na zawsze razem. Mieliśmy wziąć ślub... Dlaczego ona?
-Ale... Ale jak to? O czym wy mówicie?
-Dave... Przykro mi- powiedziała Melanie współczująco, a na jej policzek spłynęła pojedyncza łza. Podeszła do niego i położyła mu delikatnie dłoń na plecach- Podejrzewam jak się musisz czuć...
-Nieprawda! Nie wiesz, jak to jest! A najgorsze jest to, że to moja wina! To przeze mnie Meg odeszła i nigdy już nie zobaczę jej uśmiechu...
Strzepnął jej rękę, poderwał się i nie patrząc na nikogo pobiegł w kierunku drzwi oznaczonych 'Ostry Dyżur'. Lekarz próbowała go powstrzymywać, ale on się wyszarpnął i po chwili wkroczył do sali, w której na stole operacyjnym leżała blada dziewczyna. Była cała umazana krwią. W pierwszej chwili myślał, że się pomylił i że to nie Megan, ale gdy się uważniej przypatrzył zauważył pierścionek na palcu. Żal ścisnął go za serce, a wyrzuty sumienia powróciły.
Podszedł bliżej. Każdy krok kosztował go tak wiele. Bał się podejść. Ciągle miał nadzieję, że ona żyję, a im był bliżej, tym ta nadzieja coraz bardziej go opuszczała.
W końcu przystanął tuż przy samym stoliku i popatrzył z góry na dziewczynę, którą tak bardzo kochał. Łzy znowu mu popłynęły po policzkach. Przyklęknął przy niej i wziął jej rękę w swe wielkie dłonie. Nawet się nie wzdrygnął, gdy poczuł jaki bije od niej chłód. Była nienaturalnie blada.
Jak wampir- przemknęło mu przez myśl.
Zaczął całować ją delikatnie po ręce i wciąż powtarzał:
-Przepraszam cię, Megan. To moja wina. Przepraszam.
I płakał. Głośno łkał nie mogąc opanować swoich emocji. Do oczu cisnęły się co chwila nowe łzy, a żal i cholerny smutek nijak nie chciały przeminąć...
* * *
Dave został w szpitalu parę godzin. Nie mógł się pogodzić z tym co się stało. Cały czas miał nadzieję, że Megan wstanie i powie mu coś w stylu 'Chłopaku, ogarnij się! Przecież jestem tutaj z tobą!'. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Dziewczyna z Krainy Zmarłych nie powstała, a w sercu Davida pozostawiła po sobie rozpacz i cierpienie.
Przez kolejny tydzień Dave nie ruszał się z łóżka. Myślał i myślał coraz bardziej pogrążając się w smutku i żałobie. Zadręczał się ciągle tym, ze to jego wina. Czuł to po prostu. Gdyby nie był skończonym idiotą, który zaprasza dziewczynę na dach, aby jej wyznać uczucie- żyłaby teraz... Byliby razem tacy szczęśliwi. Czuł także, że jeśli kiedykolwiek dopadłby tego gnoja, który jej to zrobił, zabiłby go na miejscu. Nie ważne, że wsadziliby go za to do więzienia. Chciał się zemścić. Mógłby nawet dożywocie przesiedzieć w ciupie. Teraz wszystko dla niego straciło sens. Nie miał dla kogo żyć. Jedyne światełko w jego życiu odeszło. Stracił swoją podpórkę i teraz wylądował w najgłębszej otchłani jaka mogła istnieć, otaczając go ściśle swymi mackami. Ale David nie chciał się nawet z tego chaosu wydostać. Odpowiadało mu to. Gdyby zaczął myśleć racjonalnie, najprawdopodobniej strzeliłby sobie kulkę w łeb.
* * *
W środę- trzy dni po śmierci Megan- odbył się pogrzeb. Z początku Dave myślał, że się nie przełamie i nie będzie w stanie tam pójść, ale wiedział, że nie byłoby to stosowne. Tak więc ubrał się na czarno i poszedł na uroczystość kościelną. Ksiądz opowiadał jakieś rzeczy o śmierci, ale chłopak nie mógł się nad tym skupić. Wpatrywał się tylko tępo w trumnę. Do oczu cisnęły mu się łzy, ale postanowił nie płakać. Musiał się powstrzymać.
Po mowie księdza podszedł do pięknie zdobionej, drewnianej trumny i przyjrzał się z bliska Meg. Była ubrana w zieloną sukienkę, która mu się tak bardzo podobała. Zawsze mówił, że wygląda w niej jak mała wróżka; jego Wróżka Szczęścia. Sam pomógł jej wybrać tą sukienkę na bal szkolny. I wtedy łzy same popłynęły. Nie mógł ich już dłużej powstrzymywać. Dał całkowity upust swym emocjom. Ścisnął raz rękę Meg i pocałował ją delikatnie w czoło. Ostatni pocałunek. Było to dla niego wprost do nieuwierzenia... Jeszcze miesiąc temu był święcie przekonany, że będą razem na zawsze; do końca swych dni. A teraz... Wszystko się zawaliło w jednej chwili. Przed całą ceremonią chcieli mu oddać pierścionek zaręczynowy Megan, ale stwierdził, że chce, aby cząstka niego pozostała na zawsze z jego dziewczyną.
To tak, jakby umierała także pewna część mnie- pomyślał.
Obrzęd składający się z najbliższej rodziny i przyjaciół Meg ruszył w stronę cmentarza. W tle leciała jakaś muzyka żałobna... Dave szedł w pierwszym rzędzie patrząc zamglonym wzrokiem w stronę trumny. Szli powoli, a wkoło panowała ponura atmosfera. Rodzice dziewczyny łkali cicho na uboczu. Nie mogli pogodzić się ze stratą córki tak samo jak David. Jej ojciec powiedział chłopakowi, że to nie jego wina, i że nie mają do niego pretensji, ale on i tak miał wyrzuty sumienia. Mogli mu mówić, że on się do tego nie przyczynił, ale Dave czuł się tak, jakby to on do niej strzelał.
Gdy chłopak patrzył, jak trumna wraz z Megan opuszczana jest do rowu przeraził się. Chciał wskoczyć razem z nią, lecz nie mógł poruszyć nawet najdrobniejszą częścią swojego ciała.
Po piętnastu minutach wygłaszania mów tłum zaczął się rozchodzić. Nim Dave się spostrzegł nikogo nie było na cmentarzu. Zmierzch już dawno zapadł. Należałoby pójść do domu.
Spojrzał jeszcze raz na grób. Na tablicy było zdjęcie Megan. Sam je zrobił... Doskonale pamiętał ten dzień. Jej ostatnie urodziny... Pstryknął jej kiedy się śmiała z jakiegoś kawału... Wyszła tak słodko. Zalała go kolejna fala bólu. Przeczytał inskrypcje nagrobną:
'Śpieszmy się kochać ludzi- ta szybko odchodzą'. Poczuł się wstrętnie. na nic lepszego ich nie było stać. Jakież to pospolite! A przecież Megan z pewnością zasługuje na coś więcej.
Ostatnie spojrzenie na grób i już go nie było...
_____________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
No nieważne :D Piszę tutaj pod spodem, żeby Was poinformować o paru sprawach :)
1. W ten weekend raczej nie dodam kolejnego rozdziału, bo przyszły tydzień w szkole jest masakryczny (klasówka z 9 tematów z historii- każdy ma po 8 stron -.-, kartkówka z matmy, klasówka z chemii, klasówka z biologi (biologię umiem), a do tego trzeba się nauczyć śpiewać "Tyle Było Dni" i nauczyć się wiersza "O Grzesiu Kłamczuchu i Jego Cioci"....) Zapowiada się ciekawy weekend -.-
2. W poniedziałek przychodzi mój laptop :) Więc będę więcej pisać (Tak przynajmniej zamierzam :D )
3. Siedzę tu jak głupia i w kółko słucham "Tyle Było Dni" z nadzieją, że mi wpadnie do ucha :) postanowiłam wszakże nauczyć się tego albo "Chodź, pomaluj mój świat" ale stwierdziłam, że tą drugą umiem i to byłoby pójście na skróty :)) <Głupia jestem. Każdy by wziął prostszą xD>
I to chyba tyle :))
Jak zwykle proszę o komentarze co myślicie :) I głosowanie w sondzie, która jest gdzieś tam --------->>>>
Jejuś! Kocham tą piosenkę!!! Ten po lewo jest boski :D Ma soł hipnotajzing ajs :D
1. W ten weekend raczej nie dodam kolejnego rozdziału, bo przyszły tydzień w szkole jest masakryczny (klasówka z 9 tematów z historii- każdy ma po 8 stron -.-, kartkówka z matmy, klasówka z chemii, klasówka z biologi (biologię umiem), a do tego trzeba się nauczyć śpiewać "Tyle Było Dni" i nauczyć się wiersza "O Grzesiu Kłamczuchu i Jego Cioci"....) Zapowiada się ciekawy weekend -.-
2. W poniedziałek przychodzi mój laptop :) Więc będę więcej pisać (Tak przynajmniej zamierzam :D )
3. Siedzę tu jak głupia i w kółko słucham "Tyle Było Dni" z nadzieją, że mi wpadnie do ucha :) postanowiłam wszakże nauczyć się tego albo "Chodź, pomaluj mój świat" ale stwierdziłam, że tą drugą umiem i to byłoby pójście na skróty :)) <Głupia jestem. Każdy by wziął prostszą xD>
I to chyba tyle :))
Jak zwykle proszę o komentarze co myślicie :) I głosowanie w sondzie, która jest gdzieś tam --------->>>>
Jejuś! Kocham tą piosenkę!!! Ten po lewo jest boski :D Ma soł hipnotajzing ajs :D
Genialne jak zwykle! Robisz postępy, juz nie ma powtórzeń, a ja się po prostu prawie poryczałam xD
OdpowiedzUsuńCiagle mam tylko jedno pytanie w głowie: 'Co dalej?!' Weź dawaj bo normalnie mam motyle w brzuchu, taka jestem ciekawa xD