Dave stał na lotnisku i czekał. Jego samolot miał
przylecieć pół godziny temu, ale się spóźniał. W informacji dowiedział się, że
to z powodu pogody kapitan musiał spowolnić obrót silników. A więc pozostawało
mu tylko czekać.
Lotnisko było przepełnione. Wakacje się kończyły i wiele osób wylatywało w
drogę powrotną do domu. Dave wziął więc swoją dużą walizkę i stanął koło
ławeczce. Oparł o nią swój bagaż i przypatrywał się ludziom, którzy przebywali
w pobliżu. Jakaś staruszka na ławce kogoś wypatrywała. Co chwili spoglądała na
zegarek, a jej mina przedstawiała wielkie zniecierpliwienie. Denerwowała się,
ponieważ samolot poważnie się spóźniał. Niedaleko jakaś para się kłóciła.
Chłopak co chwila krzyczał w kierunku dziewczyny, która natomiast była bliska
płaczu. Ach... Jaki mógł być powód kłótni? Pewnie jak zwykle zazdrość...
I wtedy jego myśli znowu skierowały się ku Meg. Od jej tragicznej śmierci
minęły raptem dwa miesiące. Mimo to Dave pamiętał wszystko ze szczegółami.
Każdą sekundę. W snach ciągle nawiedzał go obraz jak Megan upada i się
wykrwawia, a później jak z sali operacyjnej wychodzi lekarz przekazując mu, że
umarła. Pamiętał wszystko, jakby to było wczoraj. Ciągle czuł potworny ból po
jej stracie. Nie mógł się pogodzić z tym, że odeszła. Dlatego postanowił
wyjechać. Zostawić daleko za sobą przeszłość i nigdy do niej już nie powracać.
Miał nadzieję, że mu się to uda. Oczywiście nie chciał wymazywać sobie Meg
całkowicie z serca, ale nie mógł tak żyć. Postawa Steve'a i ostatnie słowa jego
dziewczyny wstrząsnęły nim. Musiał wyjechać. Inaczej się nie dało.
Tak właśnie znalazł się tutaj- na lotnisko. Kierunek Nowy York. Hm... Megan
zawsze tam chciała pojechać... Szkoda, że się jej nie udało spełnić swojego
najgłębszego marzenia...Tak bardzo chciał, żeby przy nim była. Żeby potrzymała
go za rękę i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Ale Megan nie żyła i nigdy
nie wróci. Owszem przez pierwszy tydzień łudził się, że to tylko jakaś pomyłka,
że to nie może być prawda, ale gdy zobaczył jak wkładają jej trumnę do groby
przejrzał na oczy. Zamknął się w sobie. Ale musiał żyć dalej z myślą, że Meg
nie chciałaby, żeby się zadręczał i żeby miał wyrzuty sumienia. Oczywiście, że
je miał, ale chciał coś zmienić w swoim życiu. Chciał stanąć na nogi po tej
tragedii i spojrzeć na świat z tej dobrej perspektywy. Musiał przynajmniej
spróbować. Dla Meg.
I w tej chwili rozległ się odgłos lądującego samolotu a na tablicy
'Przyjazdów i Odjazdów' pokazało się zielone kółeczko przy nazwie New York oraz
informacja, że samolot wylądował. Chłopak już chciał pójść w
tamtym kierunku, gdy ktoś go zawołał.
-Dave, zaczekaj!
Przecież nigdzie się nie ruszał. Zaczął się rozglądać. Kto mógł za nim
wołać? Był to głos męski... Hm... Spojrzał w lewo- nic. I wtedy go zobaczył w
tłumie na przeciwko. Był to Steve. Biegł w jego kierunku gwałtownie machając
ręką. Trwało dobrą minutę zanim się przedarł przez tłum i doszedł do Davida.
-Jezu... Jaki tu tłok...
-Co tutaj robisz?- spytał oniemiały z wrażenia chłopak.
-Przyszedłem się pożegnać. Czemu nic nie mówiłeś, że wyjeżdżasz? Hę? Muszę
się tego dowiadywać od twoich rodziców?! Gdybym ich nie spotkał przypadkiem to
nie wiem co by było.
-Nie chciałem niczego komplikować. Muszę wyjechać. Inaczej się nie da. Muszę
opuścić to miasto. Tutaj- w Barwell- wszystko mi się z nią kojarzy. To nie do
zniesienia. Poszedłbym do byle parku a wspomnienia by powróciły.
-Rozumiem cię, stary. Nie musisz się tłumaczyć- poklepał Dave'a po plecach-
Ale czemu się ze mną nie pożegnałeś? Chciałeś odejść tak po prostu? Co to
znaczy, że nie chcesz nic komplikować?
-Jezu... Nie chciałem aby było mi trudno stąd odejść. Teraz kiedy
przyszedłeś mam wyrzuty sumienia. Myślałem, że jeśli nikt nie dowie się o moim
wyjeździe nic mnie nie powstrzyma i kiedy będę już w samolocie będę mógł
odetchnąć.
-Dave... Nie wierzę. Chciałeś wyjechać! Mogłeś mi powiedzieć! Wiesz co
przeżywałem?! Myślałem, że się spóźniłem i że ciebie już to nie znajdę.
-Ale znalazłeś- powiedział posępnie Dave wpatrując się w tablicę- Mój
samolot.
-Tak. Ale znalazłem...- zawahał się chwilę, po czym zadał to najważniejsze
pytanie:
-Na pewno nie przekonam cię, żebyś nie leciał?
-Przykro mi- powiedział stanowczo, aczkolwiek w tonie jego głosu można było
wyczuć smutek.
Po chwili słychać było komunikat, że samolot wystartuje za 10 minut.
-Muszę iść. Trzymaj się Steve- objął go i poklepał po plecach- Może na
święta przyjadę. Albo w wakacje. Muszę na spokojnie wszystko przemyśleć.
-Oczywiście. Do zobaczenia, Dave.
David wziął w rękę walizkę i ruszył przed siebie. Obejrzał się raz. Steve ciągle czekał mając nadzieję, że chłopak
jednak zawróci. Mimo iż powiedział, że rozumie Dave'a myślał, że robi wielki
błąd wyjeżdżając. Trudno. Niech tak myśli. David nie widział innego wyjścia.
Musiał wyjechać...
Po pięciu minutach znajdował się w samolocie. Odnalazł swoje miejsce i
rozsadowił się wygodnie.
Zacisnął mocno ręce na fotelu, aby nie wybiec z samolotu i nie wrócić do
Steve'a. Wiedział, że będzie mu się ciężko przyzwyczaić do braku przyjaciela u
boku. Zdawał sobie z tego sprawę.
W międzyczasie przysiadło się do niego małżeństwo. Usiedli na przeciwko
niego i czule coś do siebie szeptali. Mężczyzna co jakiś czas nachylał się w
stronę kobiety i całował w czoło albo w usta. Kochali się. Było to widać.
Świetnie... Marzył po prostu o tym, aby siedzieć w towarzystwie kogoś
takiego.
W końcu samolot ruszył. Ach... Dave mógł odetchnąć spokojnie. Założył sobie
na uszy słuchawki, aby nie musieć słuchać mizdrzenia się do siebie na wzajem
pary kochanków i wsłuchał się w lekko rockowe basy Post Grunge*, a
dokładniej utworu Nickelback- 'How You Remind Me'...
Natomiast samolot odlatywał zostawiając za sobą Barwell w Anglii i przykre
wspomnienia Dave'a...
*Post Grunge- styl muzyki wywodzący się z Grunge, który
powstał w połowie lat 90. Zespoły Post-Grunge'owe grają rocka, z wyraźnymi
wpływami Grunge'u. (Źródło- Wikipedia) _________________________________________ Strasznie mało tych komentarzy :(( Smutno mi...... Nie podoba Wam się opowiadanie? ... :(
Witaj! bardzo ci dziękuję, że odwiedziłaś mój blog i z te miłe słowa, które od ciebie... przeczytałam ;) Oczywiście, o ile prośba nadal jest aktualna, chętnie ci pomogę! Może napisz do mnie na gadu, oto numer: 42714428, tam się zgadamy. Pozdrawiam! :D
Świetne! Pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńWitaj! bardzo ci dziękuję, że odwiedziłaś mój blog i z te miłe słowa, które od ciebie... przeczytałam ;) Oczywiście, o ile prośba nadal jest aktualna, chętnie ci pomogę! Może napisz do mnie na gadu, oto numer: 42714428, tam się zgadamy. Pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuń