29 czerwca 2013

Kilka Informacji! :)

 Witam Wszystkich Bardzo Serdecznie! :)
Ten wpis jest poświęcony kilku informacjom :D
1. W niedzielę po południu wyjeżdżam nad morze do Władysławowa na tydzień, więc chyba już nie wejdę do czasu jak nie wrócę :C
2. Obecnie piszę opowiadanie na zamówienie dla Dorothy (możecie sobie zamówić opowiadanie w sekcji "Zamówienie". Logiczne, nie? xD). Dlatego też nie wiem kiedy będzie następny rozdział o Davie ;D
3. Punkt trzeci i najważniejszy :D ŻYCZĘ WAM WSZYSTKICH WSPANIAŁYCH WAKACJI!!!

Gdzie wyjeżdżacie? Z kim? Macie jakieś plany, czy wolicie siedzieć w domu i spotykać się ze znajomymi?

P.S Sama nie wiem czemu piszę tą notkę... :C I tak nikt nie czyta moich opowiadań... :( Wiem, że są beznadziejne. Staram się jak mogę, ale chyba jednak pisanie opowiadań nie należy do moich talentów czy uzdolnień... Zero komentarzy, mało odwiedzin... No nic. Trudno. Poddawać się nie będę C:
Jednak proszę Was, żebyście pisali komentarze jeśli czytacie moje notki. Nie dość, że mnie to uszczęśliwi to jeszcze będę wiedziała co myślicie o opowiadaniu i jakie błędy popełniam :)

A na koniec zapraszam wszystkich Fanów Harry'ego Pottera (i nie tylko) do odwiedzin tego wspaniałego bloga. Ten chłopak pisze takie wspaniałe opowiadanie *__* Aż zazdroszczę! ;)))

Jeszcze raz:
ŻYCZĘ     WSZYSTKIM     UDANYCH    WAKACJI!

~Bad

22 czerwca 2013



Happy Bithday Meryl!
You're the best actress in the world! :))
I love you so much
And I Have hope I'll meet you in the future :*
<3 <3<3



21 czerwca 2013

Gdy David wysiadł z samolotu nie wiedział co ma robić. Już wcześniej zatroszczył się o wynajem mieszkania. Lecz... jak miał tam dotrzeć?! No tak... Jak zwykle czegoś nie dopilnował. Wydostał się z lotniska. Cóż... Najlepiej by chyba było znaleźć jakiś postój taksówek. Innego wyjścia nie ma. Przecież chłopak nie wziął nawet żadnej mapy. Musiał dotrzeć na... Lovers Street?!

No świetnie! Hm... Chłopak nie przyglądał się szczegółowo lokalizacji mieszkania. Brał to, co było najtańsze. Nie zobaczył nawet jaka to ulica.  -Super!- pomyślał- Chciałem uciec od nieszczęśliwie zakończonej miłości, a trafiam na coś takiego.  To trzeba mieć szczęście. No nic.. Czasu nie cofnę... Poszedł wzdłuż ulicy. Musiał znaleźć jakąś taksówkę. Co prawda, mógłby zapytać o to jakiegoś przechodnia, ale Dave był raczej nieśmiałym chłopcem. Bał się trochę ludzi i tego co powiedzą. Oni są tacy nieprzewidywalni! Miał jednak szczęście i zobaczył w oddali jakąś stojącą na poboczu taksówkę. Pobiegł ku niej czym prędzej, co było dość trudne zważając na jego bagaż składający się z walizki i plecaka. Jednak musiał się spieszyć, żeby nikt go nie wyścignął. Biegł jak najszybciej tylko mógł, co chwila na kogoś wpadając i potykając się o własne nogi. Musiało to zabawnie z boku wyglądać.  Udało się. Dobiegł do taksówki i wsiadł do środka. Powiedział gdzie chce dojechać i rozsiadł się wygodnie na fotelu. Co prawda nie było tu tak miękko jak w samolocie, ale wolał przebywać tutaj. Nie musiał przynajmniej patrzeć jak jakaś para się obściskuje na jego oczach. Podczas całego lotu starał się jak najmniej zwracać na nich uwagę, ale sam fakt jak się do siebie uśmiechali sprawiał mu ogromny ból. Od razu jego wspomnienia wędrowały do tych wspaniałych chwil spędzonych z Megan. Byli tacy szczęśliwi. Co on by dał, żeby ona żyła. Żeby mógł jeszcze raz spojrzeć w jej cudowne oczy..
-No... Jesteśmy na miejscu...- powiedział kierowca po parunastu minutach jazdy. Dave aż podskoczył kiedy usłyszał jego głos. Nieźle się zamyślił... Odliczył stosowną kwotę, podał pieniądze mężczyźnie za kółkiem i wyszedł.  Obejrzał się. Czemu jest tak jasno? Spojrzał na zegarek. Za pięć dwunasta... No tak! Zmiana strefy czasowej... Kurcze... Będzie się musiał nieźle przestawić. Całe pięć godzin do tyłu... Mu się już chce spać a tutaj nawet dwudziestej nie ma... Eh! No trudno! Sam tego chciał. Spojrzał przed siebie. Zobaczył niewielką kamieniczkę. A więc tutaj miał mieszkać. Podszedł bliżej i nacisnął dzwonek. Cisza. Czyżby nikogo nie było? Hm... Albo wszyscy śpią. Z ogłoszenia wiedział, że właścicielką mieszkania jest starsza pani, a tacy ludzie chodzą wcześnie spać. Co prawda uprzedzał, o której dotrze, ale mogła zapomnieć. Zadzwonił raz jeszcze. Po chwili rozległ się wołanie 'Już idę'. Drzwi się otworzyły a zza nich spoglądała ciekawym wzrokiem jakaś staruszka. Wyglądała na całkiem miłą. Uśmiechnęła się do Dave promiennie. Chłopak nie mógł się powstrzymać i odpowiedział jej tym samym. -A więc to ty jesteś David?- powiedziała cichym głosem. -Tak to ja.  -Wejdź, wejdź- otworzyła szerzej drzwi a Dave wszedł do środka.  Powiesił kurtkę na wieszaku, a buty postawił w rogu. Następnie wszedł z bagażami do przedpokoju, w którym zniknęła staruszka. Rozejrzał się. Nigdzie jej nie było. -Poczekaj! Już idę!- krzyknęła z pomieszczenia obok.  Po paru minutach przyszła z powrotem z kluczem w dłoni. Podeszła do schodów i zaczęła wchodzić na górę. Chłopak poszedł za nią bez słowa. Szczerze powiedziawszy dom z zewnątrz wyglądał na mniejszy niż był w rzeczywistości.  -Będziesz mieszkał tutaj- powiedziała otwierając drzwi naprzeciwko schodów. -Oczywiście, proszę pani. -Mów mi Margaret, w skrócie Magy.- uśmiechnęła się.  -Okej... -Dobrze, a więc tutaj masz klucz- podała mu go do ręki i Dave wszedł do swojego pokoju. Był on średnich rozmiarów. Łóżko stało w koncie, a obok niego stało biurko. Do tego biblioteczka na książki i obraz na ścianie. W pomieszczeniu była przewaga koloru błękitnego. Całkiem ładny- pomyślał Dave. -Rozpakuj się na spokojnie. Jakbyś czegoś potrzebował- jestem na dole. Śniadanie jest o godzinie ósmej, obiad o czternastej a kolacja o dziewiętnastej. Jesteś głodny? -Nie, nie. Poradzę sobie. Niech sobie pani... To znaczy... Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Dziwnie mu było mówić do niej po imieniu. Była w podeszłym wieku... No nic... Trzeba będzie się przyzwyczaić. Margaret wyszła, a Dave rozejrzał się po pokoju. Należałoby się rozpakować... Nie... Był zbyt bardzo zmęczony. Rzucił się na łóżko. Pomyślał jeszcze, że tutaj może uda mu się pozbierać po tragedii... I już spał...

2 lata później...
-David! Ile jeszcze mam na ciebie czekać?! Spóźnimy się! Mark się wkurzy jak nie dotrzemy na czas... -Już, już! Przecież idę! Spieszyli się- to prawda. Mieli niecałe piętnaście minut na dotarcie do klubu, w którym mieli zagrać koncert. Chad przyszedł do Dave, aby pomóc mu przewieźć sprzęt. Mimo iż, chłopak był już w Nowym Jorku od dwóch lat nie chciał zdawać prawa jazdy. Mówił, że nie ma czasu na taki rzeczy. Chad mu się zresztą nie dziwił. Sam podchodził do egzaminu trzy razy. Wiedział jaka to katorga. Zdawał trzy lata temu, a przecież z roku na rok jest podobno coraz gorzej. -David! No chodź już! -Poczekaj!- siedział właśnie na łóżku i pakował torbę i gitarę- Artyści zawsze się spóźniają. Nie słyszałeś?- posłał mu uśmiech spod długiej grzywki. -Zamiast tak dowcipkować mógłbyś się pośpieszyć- powiedział. -Jezu... Jaki ty dzisiaj poważny jesteś. Będzie dobrze, wyluzuj. Nie gramy pierwsi, więc zdążymy...- powiedział zapinając torbę i biorąc gitarę na plecy- No, chodź już. Wyszli na ulicę i skierowali się do auta Chada. Jeździł srebrnym Citroenem. Chłopak pomógł zapakować do bagażnika gitarę i piec. Wsiedli do auta i odjechali. -Słuchaj, Dave... Nigdy o tym nie gadaliśmy... Zawsze unikałeś tematu. Wiesz, jesteśmy kumplami, a ja nie wiem nadal, dlaczego ty właściwie przyjechałeś tutaj, do Nowego Jorku...- zaczął nieśmiało Chad siadając za kierownicą. -A co? Masz mnie dość?!- zaśmiał się wymijająco David. -Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi- powiedział poważnie- Po prostu... Kiedy cię wtedy poznałem w klubie miałem wrażenie, że jesteś po przejściach. Wyglądałeś, jakby twój świat się zawalił. Spytałem cię wtedy co się stało, a ty mi nie odpowiedziałeś. Ja nie chcę na ciebie naciskać, ale myślę, że gdybyś się komuś wyżalił, zrobiłoby ci się lżej na sercu. Widzę, że cały czas się zadręczasz czymś. Teraz już miej niż kiedyś, ale... -Słuchaj, Chad... Jesteś wspaniałym przyjacielem. Jednak... nie jestem gotowy, aby się komukolwiek zwierzać. Może kiedyś, ale nie teraz. -Jasne. Nie było rozmowy- uśmiechnął się. Ach... Chad był wspaniałym kolesiem. Od razu wyczuwał, kiedy ktoś coś ukrywał, czymś się martwił. Kiedy przeczuwał, że ktoś nie chce o czymś gadać- umiejętnie zmieniał temat... Zupełnie jak Meg...
_____________________________________
 Mało komentarzy... No ale cóż :C najwidoczniej Wam się opowiadanie nie podoba :C
Ostatnio jestem przeszczęśliwa! :D Złożyłam zamówienie na Szablon na tej oto stronce:

*Szablonownica

I przyjęli moje zamówienie!!! :D Będę miała teraz swój jedyny w swoim rodzaju szablon! :D

Lalalalalalalalalala <3 Linkin Park! Ma miłość :D

~Bad

8 czerwca 2013

V- Zmiany...- Na Lepsze Czy Na Gorsze...?

Dave stał na lotnisku i czekał. Jego samolot miał przylecieć pół godziny temu, ale się spóźniał. W informacji dowiedział się, że to z powodu pogody kapitan musiał spowolnić obrót silników. A więc pozostawało mu tylko czekać. Lotnisko było przepełnione. Wakacje się kończyły i wiele osób wylatywało w drogę powrotną do domu. Dave wziął więc swoją dużą walizkę i stanął koło ławeczce. Oparł o nią swój bagaż i przypatrywał się ludziom, którzy przebywali w pobliżu. Jakaś staruszka na ławce kogoś wypatrywała. Co chwili spoglądała na zegarek, a jej mina przedstawiała wielkie zniecierpliwienie. Denerwowała się, ponieważ samolot poważnie się spóźniał. Niedaleko jakaś para się kłóciła. Chłopak co chwila krzyczał w kierunku dziewczyny, która natomiast była bliska płaczu. Ach... Jaki mógł być powód kłótni? Pewnie jak zwykle zazdrość... I wtedy jego myśli znowu skierowały się ku Meg. Od jej tragicznej śmierci minęły raptem dwa miesiące. Mimo to Dave pamiętał wszystko ze szczegółami. Każdą sekundę. W snach ciągle nawiedzał go obraz jak Megan upada i się wykrwawia, a później jak z sali operacyjnej wychodzi lekarz przekazując mu, że umarła. Pamiętał wszystko, jakby to było wczoraj. Ciągle czuł potworny ból po jej stracie. Nie mógł się pogodzić z tym, że odeszła. Dlatego postanowił wyjechać. Zostawić daleko za sobą przeszłość i nigdy do niej już nie powracać. Miał nadzieję, że mu się to uda. Oczywiście nie chciał wymazywać sobie Meg całkowicie z serca, ale nie mógł tak żyć. Postawa Steve'a i ostatnie słowa jego dziewczyny wstrząsnęły nim. Musiał wyjechać. Inaczej się nie dało. Tak właśnie znalazł się tutaj- na lotnisko. Kierunek Nowy York. Hm... Megan zawsze tam chciała pojechać... Szkoda, że się jej nie udało spełnić swojego najgłębszego marzenia...Tak bardzo chciał, żeby przy nim była. Żeby potrzymała go za rękę i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Ale Megan nie żyła i nigdy nie wróci. Owszem przez pierwszy tydzień łudził się, że to tylko jakaś pomyłka, że to nie może być prawda, ale gdy zobaczył jak wkładają jej trumnę do groby przejrzał na oczy. Zamknął się w sobie. Ale musiał żyć dalej z myślą, że Meg nie chciałaby, żeby się zadręczał i żeby miał wyrzuty sumienia. Oczywiście, że je miał, ale chciał coś zmienić w swoim życiu. Chciał stanąć na nogi po tej tragedii i spojrzeć na świat z tej dobrej perspektywy. Musiał przynajmniej spróbować. Dla Meg. I w tej chwili rozległ się odgłos lądującego samolotu a na tablicy 'Przyjazdów i Odjazdów' pokazało się zielone kółeczko przy nazwie New York oraz informacja, że samolot wylądował. Chłopak już chciał pójść w tamtym kierunku, gdy ktoś go zawołał. -Dave, zaczekaj! Przecież nigdzie się nie ruszał. Zaczął się rozglądać. Kto mógł za nim wołać? Był to głos męski... Hm... Spojrzał w lewo- nic. I wtedy go zobaczył w tłumie na przeciwko. Był to Steve. Biegł w jego kierunku gwałtownie machając ręką. Trwało dobrą minutę zanim się przedarł przez tłum i doszedł do Davida. -Jezu... Jaki tu tłok... -Co tutaj robisz?- spytał oniemiały z wrażenia chłopak. -Przyszedłem się pożegnać. Czemu nic nie mówiłeś, że wyjeżdżasz? Hę? Muszę się tego dowiadywać od twoich rodziców?! Gdybym ich nie spotkał przypadkiem to nie wiem co by było. -Nie chciałem niczego komplikować. Muszę wyjechać. Inaczej się nie da. Muszę opuścić to miasto. Tutaj- w Barwell- wszystko mi się z nią kojarzy. To nie do zniesienia. Poszedłbym do byle parku a wspomnienia by powróciły. -Rozumiem cię, stary. Nie musisz się tłumaczyć- poklepał Dave'a po plecach- Ale czemu się ze mną nie pożegnałeś? Chciałeś odejść tak po prostu? Co to znaczy, że nie chcesz nic komplikować? -Jezu... Nie chciałem aby było mi trudno stąd odejść. Teraz kiedy przyszedłeś mam wyrzuty sumienia. Myślałem, że jeśli nikt nie dowie się o moim wyjeździe nic mnie nie powstrzyma i kiedy będę już w samolocie będę mógł odetchnąć.  -Dave... Nie wierzę. Chciałeś wyjechać! Mogłeś mi powiedzieć! Wiesz co przeżywałem?! Myślałem, że się spóźniłem i że ciebie już to nie znajdę. -Ale znalazłeś- powiedział posępnie Dave wpatrując się w tablicę- Mój samolot. -Tak. Ale znalazłem...- zawahał się chwilę, po czym zadał to najważniejsze pytanie: -Na pewno nie przekonam cię, żebyś nie leciał?  -Przykro mi- powiedział stanowczo, aczkolwiek w tonie jego głosu można było wyczuć smutek. Po chwili słychać było komunikat, że samolot wystartuje za 10 minut. -Muszę iść. Trzymaj się Steve- objął go i poklepał po plecach- Może na święta przyjadę. Albo w wakacje. Muszę na spokojnie wszystko przemyśleć. -Oczywiście. Do zobaczenia, Dave.  David wziął w rękę walizkę i ruszył przed siebie. Obejrzał się raz. Steve ciągle czekał mając nadzieję, że chłopak jednak zawróci. Mimo iż powiedział, że rozumie Dave'a myślał, że robi wielki błąd wyjeżdżając. Trudno. Niech tak myśli. David nie widział innego wyjścia. Musiał wyjechać... Po pięciu minutach znajdował się w samolocie. Odnalazł swoje miejsce i rozsadowił się wygodnie. Zacisnął mocno ręce na fotelu, aby nie wybiec z samolotu i nie wrócić do Steve'a. Wiedział, że będzie mu się ciężko przyzwyczaić do braku przyjaciela u boku. Zdawał sobie z tego sprawę. W międzyczasie przysiadło się do niego małżeństwo. Usiedli na przeciwko niego i czule coś do siebie szeptali. Mężczyzna co jakiś czas nachylał się w stronę kobiety i całował w czoło albo w usta. Kochali się. Było to widać. Świetnie... Marzył po prostu o tym, aby siedzieć w towarzystwie kogoś takiego.  W końcu samolot ruszył. Ach... Dave mógł odetchnąć spokojnie. Założył sobie na uszy słuchawki, aby nie musieć słuchać mizdrzenia się do siebie na wzajem pary kochanków i wsłuchał się w lekko rockowe basy Post Grunge*, a dokładniej utworu Nickelback- 'How You Remind Me'... Natomiast samolot odlatywał zostawiając za sobą Barwell w Anglii i przykre wspomnienia Dave'a... *Post Grunge- styl muzyki wywodzący się z Grunge, który powstał w połowie lat 90. Zespoły Post-Grunge'owe grają rocka, z wyraźnymi wpływami Grunge'u. (Źródło- Wikipedia)
_________________________________________
Strasznie mało tych komentarzy :(( Smutno mi......
Nie podoba Wam się opowiadanie? ... :(

~Bad